Słowo z mocą: „Wujek.81. Czarna ballada” – ks .Piotr Brząkalik
Czy Ty jesteś Królem żydowskim? – 24.11.2024
Szanowni widzowie.
Rozmowa, a właściwie przesłuchanie Jezusa przez Piłata to bardzo pouczająca lekcja, pokaz wolności
i godności człowieka. Paradoksem jest, że zakuty w kajdany i poniżony Jezus jest człowiekiem absolutnie wolnym, a Piłat demonstrujący swoją wolność, jest zniewolony uwikłaniem w przeróżne interesy
i zależności.
„Czy Ty jesteś Królem żydowskim?” – pyta stanowczo Piłat. I w odpowiedzi też słyszy pytanie: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?” Tym pytaniem Jezus zaproponował Piłatowi uczciwą rozmowę z poszanowaniem godności i w prawdzie. No właśnie, może warto przy tej okazji zapytać o nasze rozmowy, zwłaszcza te trudne,
o sprawach zasadniczych, fundamentalnych. Czy prowadzimy je uczciwie, szanując godność rozmówcy, no i w prawdzie? Zdaje mi się, że częściej zasłaniamy się urzędowo społeczną ważnością zasugerowani tym, co inni nam podpowiedzieli.
Piłat przechodząc do przesłuchania pyta: „Coś uczynił?” I w odpowiedzi słyszy czego dotyczy królewskość Jezusa: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom.”
Jezus się nie broni, nie odpowiada na zarzuty. Odwołuje się do wolności i odpowiedzialności. Uznaje władzę Piłata i oczekuje sprawowania jej uczciwie i w zgodzie z sumieniem.
Idąc za Carlo Martinim nieco fantazji. Sugeruje on, jakby Jezus chciał powiedzieć: „Piłacie! Sam rozsądź. Jeżeli jestem winny, jestem gotów ponieść karę. Jeżeli zaś nie jestem winny, zapytaj swego sumienia, co powinieneś zrobić ze Mną. Jesteś człowiekiem wolnym.”
I wyobraża sobie, co by się stało, gdyby Piłat wszedł w otwarty, szczery dialog z Jezusem. Może wtedy po raz pierwszy w życiu rozmawiałby jak człowiek z człowiekiem; z kimś, kto mu nie pochlebia, nie straszy go, ani nie odrzuca, kto jest nie skrępowany. Jeśliby Piłat by się na to zdobył byłby wolny od różnych zależności od cesarza i Sanhedrynu. Jasne, to tylko historyczna fantazja.
Ale Piłat nie rozmawiał szczerze z Jezusem. Zamknął się w sobie, w biurokratycznie sprawowanej władzy. Bojąc się o własną skórę, skazał Jezusa na śmierć dobrze wiedząc, że jest niewinny. No właśnie, jak często
i my z tych samych powodów nie rozmawiamy szczerze z sobą zamykając się w sformalizowanych relacjach.
Tylko otwarta i szczera rozmowa uwalnia od lęków, poczucia zagrożenia, wewnętrznego gniewu, nienawiści i namiętności. To przez nie stajemy się więźniami samych siebie. To one sprawiają, że krzywdzimy innych, jak Piłat skrzywdził Jezusa.
Moja osoba i osoba bliźniego powinny być ważniejsze od kariery, pieniędzy, prawa, ludzkiego uznania
i lęku o siebie. Tylko szczera rozmowa jest źródłem autentyczności człowieczeństwa.
Ciekawe, ile we mnie z Piłata? Jakie są moje maski noszone na wierzchu, żeby zachować pozory, twarz, dobre zdanie, jakie mają o mojej szacowności, ważności czy uznaniu ? Zdaje się, że całkiem sporo.
Felieton dla TVP3 Katowice – 24.11.2024 – J 18,33b-37
Powiedział ktoś, że „nasze walizki powinny być …„ – 17.11.2024
Mili Państwo.
Usłyszeliśmy jeden z najtrudniejszych tekstów, nazywany Mową eschatologiczną, czyli o rzeczach ostatecznych, pełen symboliki i nawiązań do Starego Testamentu.
Próbując zrozumieć jego znaczenie musimy przywołać kontekst, w którym jest powiedziany. Ledwie dwa dni przed męką na Górze Oliwnej skąd rozpościerał się zapierający dech widok na świątynię jerozolimską. Świątynia była dla Żydów cudem świata, i wielką dumą: „z dziesięciu miar piękna, dziewięć przypada na Jerozolimę” – mawiali. Najbliższych uczniów Piotra, Jakuba, Jana i Andrzeja nie ucieszyło to, co usłyszeli,
że z tej potężnej i wspaniałej świątyni nie zostanie kamień na kamieniu i wystraszeni pytają: Panie, kiedy
to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to wszystko się zacznie?
Czy te słowa tyczą się tylko tego przyszłego „końca świata”? Pewno tak, a może też i tego nieustannego przeplatania się w naszym życiu upadków i podnoszeń, porażek i zwycięstw, Nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie takie doświadczenie, że poczujemy, jakby świat walił się nam na głowę.
Każdego z nas ma przed sobą osobisty koniec świata własnego życia. Powiedział ktoś, że „nasze walizki powinny być zawsze spakowane, a my wciąż gotowi do podróży.”
Nie wiem, czy nasza coraz częstsza niezgoda na śmierć, ucieczka nawet przed mówieniem o niej nie jest skutkiem, pokłosiem coraz rzadziej stawianego sobie pytania o czekanie. No ca czekam?
Na co więc dziś czekamy? Na podwyżkę, awans, urlop, święta? Czy w naszym czekaniu jest jeszcze miejsce na nieprzewidywalność? Zdaje nam się, że wszystko potrafimy zaplanować i zabezpieczyć? Czy zdarza mi się pomyśleć o tym powtórnym przyjściu? I jakie uczucia rodzi myśl o własnej śmierci? Czy budzi tęsknotę za Bogiem?
Stawiam te pytania i odpowiem na nie słowami ks. Józefa Tischnera: „Bóg jest Miłością – to znaczy, że Bóg jest tym gniazdem człowieka, w którym czeka na niego oswojone szczęście.”
O końcu świata dziś raczej się nie rozmawia. Ten temat przykryty milczenie. A Jezus mówi wyraźnie, że taki przyjdzie. No właśnie, czy chodzi tylko o przyszły dzień?
Perspektywa odległego końca trochę nas usypia, zwalnia z odpowiedzialności. Ciekawe, że Jan nie mówi
o końca świata. Pisze, że sąd dokonuje się już, i teraz rozstrzyga się nasza przyszłość. Tak rozumiany koniec świata nie będzie więc czymś zupełnie nowym.
Koniec świata rozpoczął się śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa i trwa do dziś. Pan Bóg „czyni wszystko nowe”, choć tego nie widzimy.
Koniec zawsze jest początkiem. Żeby powstało nowe, stare musi odejść. Życie to przeplatanie się końca
i początku. Co Konstanty Ildefons Gałczyński pięknie ujął tak: „Ile razem dróg przebytych? Ile ścieżek przedeptanych? Ile dreszczów, ile śniegów wiszących nad latarniami? Ile listów, ile rozstań, ciężkich godzin
w miastach wielu? I znów upór, żeby powstać i znów iść, i dojść do celu.”
Felieton dla TVP3 Katowice – 17.11.2024 – Mk 13,24-32
Jezus rozpoczyna to demaskowanie pozorów życia – 10.11.2024
Drodzy widzowie,
niesamowicie plastyczny jest początek dzisiejszej Ewangelii. Wyobraźmy sobie tych z upodobaniem pokazujących się i paradujących w coraz to nowych powłóczystych szatach, lubiących być publicznie pozdrawianymi, sadzanych w pierwszych rzędach w synagogach i na honorowych miejscach na ucztach, na dodatek na pokaz pobożnych. Co za widok.
Trzeba przyznać, że potrafili bardzo atrakcyjnie i też bardzo przekonująco budować sobą i wokół siebie świat pozorów.
A pozory to fałszywe wyobrażenia czegoś nadawane celowo, aby inni postrzegali to jako lepsze niż w rzeczywistości. Innymi słowy pozór to zewnętrzny, mylący wygląd, powierzchowne, łudzące wrażenie.
Myślę, że nie przypadkowo Jezus zwrócił uwagę słuchających na pozory właśnie i na ich daleko idącą szkodliwą destrukcyjność tak indywidualną jak i społeczną.
Jak się okazuje świat pozorów jest z nami od zawsze, albo inaczej, od zawsze nie tylko tworzymy świat gry pozorami ale też mu coraz bardziej ulegamy.
Tak, tak, żyjemy w świecie pozorów. Świat reklamy, mediów i różnych portali podpowiadają i kreują to, co atrakcyjne, modne, co dobrze się sprzedaje, co koniecznie trzeba mieć, co powinniśmy zobaczyć, czym się zachwycić. Rozdmuchuje się rzeczy błahe, drugorzędne, z wyjątków czyni zasady, z lokalności ogólności, kreuje na ważnych dużo
i pięknie mówiących zwłaszcza, co inni chcą usłyszeć, choć nie do końca prawdziwe, za to pięknie się słucha. Decyduje chwila powiedzenia słów. Co będzie dalej nikogo już nie obchodzi. Decyduje wygląd, prezencja, zauważalność, autokreacja.
Chyba nie przesadzę za bardzo mówiąc, że coraz bardziej tworzymy i żyjemy w świecie iluzji. Dawno temu Machiavelli zauważył, że „ludzie zważają w tej samej mierze na pozory, co na rzeczywistość, a często nawet pozory są dla nich ważniejsze od rzeczywistości.”
Mówimy często, że pozory mylą, ale przecież to o to chodzi. Używając ich, żeby zmylić innych często nie zauważamy, że mylimy też samych siebie. Nie wiem czy nie opanowała nas już swoista mentalność pozorów.
Myślę też, że nie przypadkowo Jezus rozpoczyna to demaskowanie pozorów życia i postaw uczonych w Piśmie od bardzo stanowczego i surowego ostrzeżenia: „strzeżcie się!”. Chyba przyszedł już czas, żeby to ostrzeżenie odnieść nie tylko do cudzego, ale i własnego życia.Takim narcyzem, jak tamci może się stać każdy z nas. I tego naprawdę trzeba się bać.
To „strzeżcie się !” jest wołaniem także do nas, bo tracimy swoisty system wczesnego ostrzegania. Podobnie napuszeni jaki tamci z upodobaniem chodzimy w modnych strojach, lubujemy się w znajomościach, zajmujemy pierwsze ławki w kościołach i zaszczytne miejsca na różnego rodzaju przyjęciach, sława uderza nam do głowy. Ile z naszego tu i teraz robimy tylko dla pozorów? Czas by tak jak Moliera: „nic nas nie mierziło bardziej na tej ziemi, niż fałsz, co się pozory bawi nabożnemi.”
Felieton dla TVP3 Katowice – 10.11.2024 – Mk 12,38-44 lub Mk 12,41-44
No właśnie, miłuj Boga i… – 03.11.2024
Szanowni Państwo.
Ilekroć przychodzili do Jezusa faryzeusze i uczeni w Piśmie, żeby o coś Go zapytać, to zwykle krył się za tym jakiś podstęp. Żeby Go skompromitować, podważyć racje, osłabić autorytet czy zaszkodzić popularności. Można odnieść wrażenie, że wszyscy byli Mu przeciwni. To byłoby jednak duże uproszczenie.
Byli pewno wśród nich i tacy, którzy pytając Go nie mieli wcale złych intencji, a szukali odpowiedzi na ważne dla siebie pytania. Chcieli rozwiać wątpliwości czy potwierdzić własne rozumienie prawdy o Bogu i człowieku. I takim jest to dzisiejsze spotkanie Jezusa z uczonym w Piśmie.
Marek nie opatrzył go żadnym komentarzem. Zarejestrował tylko fakt. Tamten przyszedł i zapytał: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? I Jezus bez żadnej zwłoki odpowiada: Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. A drugie to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych.”
Wiedząc, że obowiązywało wówczas 613 zakazów i nakazów i wszystkie uznawane były za bardzo ważne pytanie o to “pierwsze” przykazanie jest oczywiste. W tej masie przykazań i przepisów, każdy mógł się pogubić nawet uczony w Piśmie.
Reakcja tego uczonego na odpowiedź Jezusa pokazuje, że on nie tyle chciał się dowiedzieć, które przykazanie jest pierwsze, ile raczej potwierdzić to, co sam wewnętrznie czuł i rozumiał. I je usłyszał: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”.
Pewno każdy z nas chciałby usłyszeć taką pochwałę Jezusa. Każdy chciałby być niedaleko od tego królestwa. Każdy chciałby znać ten przepis, drogowskaz prowadzący do tego królestwa, nieba, Pana Boga.
Aby poznać ten przepis wróćmy do początku odpowiedzi Jezusa. Rozpoczyna się słowem „słuchaj”. To jest pierwsze i najważniejsze przykazanie. Ale żeby słuchać i usłyszeć to, albo sam muszę je sobie na głos przypominać, albo powinno mi być na głos przypominane. Zdaje mi się, że zdecydowanie za rzadko na głos przypominamy sobie i są nam przypominane te dwa filarowe przykazania. Może to dlatego więcej
w nas chrześcijaństwa teoretycznego niż praktycznego?
Nie wiemy jak potoczyły się losy tego uczonego, czy wszedł do Królestwa Bożego przyjmując przykazanie miłości bliźniego, czy też nie, ale widzimy jak, co by nie było zupełnie dla siebie obcy, potrafili z poszanowaniem i szacunkiem rozmawiać o rzeczach ważnych choć trudnych.
Może warto to zupełnie inne spotkanie uczonego w Piśmie z Jezusem potraktować jak wskazówkę i jego logikę przenieść z poziomu duszpasterskich teorii na praktykę codzienności, a wtedy łatwiej nam będzie zamieniać “barierę znoszenia się tylko” na codzienne współ-życie, współ-funkcjonowanie i współ-rozmawianie zadając pytania i słuchając odpowiedzi. No właśnie, miłuj Boga i… bliźniego. I to „i” właśnie… jest najważniejsze.
Felieton dla TVP3 Katowice – 03.11.2024 – Mk 12,28b-34