Co to znaczy: czuwam? – 03.12.2023
Szanowni Państwo.
Na rozpoczęcie Adwentu a z nim nowego roku kościelnego w tej krótkiej Ewangelii aż trzykrotnie słyszymy wezwanie do czuwania. I to słowo, w różnych odsłonach i odmianach towarzyszyć nam będzie przez cały Adwent.
Myślę, że warto przywołać słowa Jana Pawła II z sierpnia 1991 r. powiedziane na Jasnej Górze: „Co to znaczy: czuwam? To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężać je.”
Zdaje się, że te słowa wcale nie straciły na aktualności, nie wiem zresztą czy dziś nie są jeszcze bardziej aktualne niż wtedy.
Czuwać, co to znaczy? Czuwać, to inaczej być uważnym. A uważność to warunek świadomego życia i dobrych wyborów.
W świecie, gdzie z każdej strony atakują nas coraz silniejsze bodźce. Gdzie reklamy przeraźliwie krzykliwe, narzucające się, wmawiające nam potrzeby wykorzystują różne techniki by przyciągnąć uwagę, poruszyć emocje, wciągnąć w świat wrażeń, w takim świecie bycie uważnym na siebie i na to, co się robi tu i teraz jest życiową niezbędnością.
Warunkiem bycia uważnym na siebie i na to co się robi tu i teraz jest bycie człowiekiem sumienia. A być człowiekiem sumienia to dziś nie lada wyzwanie. Viktor Frankl zwraca uwagę, że gdy przykazania dekalogu utraciły swą niepowtarzalną wartość, musimy przestrzegać tysięcy przykazań wynikających z tysięcy niepowtarzalnych sytuacji składających się na nasze życie i wobec nich mamy obowiązek polegać na własnym sumieniu. Żywe i czułe sumienie to dla człowieka jedyny ratunek przed skutkami egzystencjalnej pustki, przed konformizmem i despotyzmem.
I choć to dziś mało popularne, nawet nie chciane, to do bycia człowiekiem sumienia niezbędny jest rachunek sumienia. A to bardzo trudna praktyka. Trzeba przecież pozdejmować wszystkie życiowe maski i stanąć w prawdzie przed Bogiem i samym sobą.
Niech zachętą będzie nam podpowiedź ks. Józefa Tischnera ze wstępu do trochę zapomnianej już „Pomocy w rachunku sumienia”: „O tym, że na świecie jest wiele zła, wiemy wszyscy. Często robimy rachunek sumienia światu. Szczególnej odwagi i dojrzałości potrzeba jednak do tego, by w ogromnej rzece zła wykryć mały strumyk, którego początek jest we mnie. Przestańmy rozliczać świat, a zacznijmy rozliczać siebie.” I to święta prawda. Może więc Adwent to dobra po temu okazja?
Felieton dla TVP3 Katowice – 03.12.2023 – Mk 13,33-37
Ta scena sądu wielu z nas może niepokoić – 26.11.2023
Mili Państwo.
Ta scena sądu wielu z nas może niepokoić. A może i powinna? I to tym mocniej im bardziej zrozumiemy, że sądzeni będziemy nie za grzechy popełnione ze słabości, ale z marnotrawstwa darów albo korzystania z nich tylko dla siebie.
Więcej, okazuje się że na ten sąd zwołane zostaną wszystkie narody, nie tylko wierzący czy członkowie Kościoła? A jedynym kryterium tego sądu będzie zdolność rozpoznania i zaradzenia podstawowym ludzkim potrzebom. Sądzący Król wymienia ich sześć: głód, pragnienie, obcość, nagość, choroba, uwięzienie. To w nich zamykają się wszystkie potrzeby jakich doświadczamy w życiu. I pewno wszyscy mamy świadomość co to znaczy głód, pragnienie wody, drżenie z zimna, choroba, czy samotność.
I pod tym względem nie ma żadnej różnicy między wierzącym a niewierzącym, chrześcijaninem a buddystą, czarnoskórym i białym, Polakiem i Niemcem. Łączy nas odczuwanie tych samych fundamentalnych potrzeb cielesnych i duchowych wymagających zaspokojenia.
I na tym poziomie zawsze będziemy jednością zdając sobie z tego sprawę czy też nie. Dzieli nas coś zupełnie innego: narodowość, rasa, religia, polityka, filozofia. Ostrość tych podziałów jest tak głęboka i niszcząca, bo nie widzimy albo nie chcemy widzieć własnej kruchości.
Być może dlatego tak intrygujące jest zdziwienie tak sprawiedliwych jak i niesprawiedliwych wobec wyroku Sędziego. Zdziwili się sprawiedliwi, bo czyniąc w życiu dobro nie liczyli wcale na nagrodę.
Więcej, okazuje że wśród rzeszy sprawiedliwych będzie też wielu niechrześcijan. Gdyby byli to tylko chrześcijanie, to pewno znaliby tę Ewangelię i wiedzieli, że służąc człowiekowi, służą też Jezusowi.
To jest sąd nie z wyrządzonego zła, ale z zaniedbanego dobra wobec bliźniego, bo Pan Bóg przychodzi do nas najczęściej przez człowieka. Zaniedbywanie dobra też jest złem i to nie małym, o czym zdajemy się zapominać. A zaniedbywanie dobra rodzi obojętność, a obojętność niewrażliwość i znieczulicę. I tak nasze serca stają się skamieliną.
Sąd Ostateczny przypomina, że większość z nas może naprawdę odczuć bliskość Boga w świecie tyle, że nie przez obrady i konferencje wielkich organizacji społeczno charytatywnych czy używanie portali i stron internetowych, a tylko przez bliskość konkretnego człowieka. Niestety, jak ktoś powiedział, wielu z nas chrześcijan jest jak wierzący platonicy. Jasne, kochamy bliźnich ale na odległość, w słowach, żyjąc w świecie idei. A przecież wszyscy będziemy sądzeni nie słów, a z uczynków nie w białych rękawiczkach, a zmoczonych potem i błotem.
Felieton dla TVP3 Katowice – 26.11.2023 – Mt 25,31-46
Pan rozdziela te osiem talentów pomiędzy nich – 19.11.2023
Szanowni widzowie.
Jezusowe opowiadanie o talentach to jedno z najbardziej nam znanych. Dowiadujemy się, że pewien człowiek, zanim wyjechał w podróż, przywołał sługi i powierzył im swój majątek.
To pokazuje, że nie byli dla niego tylko sługami, byli kimś więcej, zarządcami jego majątku. Ten majętny człowiek nie chce zostawić swojego kapitału w stagnacji i nie chce też zafundować bezczynności swoim sługom. A może przy okazji chce też sprawdzić ich zdolności, przedsiębiorczość, własną inicjatywę?
A w grę wchodzi niebagatelny majątek. Jeden talent to mniej więcej równowartość zapłaty za wiele lat pracy. I o takim kapitale tu mowa.
Pan rozdziela te osiem talentów pomiędzy nich. Jeden dostaje pięć, drugi dwa, a trzeci jeden. Każdy dostaje według swoich zdolności, a to by znaczyło, że bardzo dobrze znał ich i ich możliwości.
Zwróćmy uwagę, że to on decyduje, ile komu dać. Oni nie mają tu nic do powiedzenia. To nie oni ubiegają się, który z nich ile dostanie, nie pokazują swojego cv, referencji i rekomendacji, żeby uzasadnić na ile talentów zasługują. Ocena ich zdolności należy wyłącznie do pana. O. Spinetoli zwraca uwagę, że jeśli talenty zostały rozdane wedle zdolności, to nie dlatego, żeby niektórych postawić w lepszej sytuacji, ale po to, żeby wszyscy mogli wypracować maksymalny zysk wedle swoich możliwości.
A ks. Waldemar Turek zauważa, że rozdający talenty pan nie mówił sługom co mają z nim zrobić i żeby zadbali o ich pomnożenie. A więc i ten, który otrzymał jeden talent, a potem go zwrócił też wykonał polecenie pana. A pochwaleni zostali tylko dwaj pierwsi, a trzeci mocno zganiony. Czemu?
Bo nasze szczęście nie zależy od ilości otrzymanych talentów, ale od sposobu ich wykorzystania. Więcej potrzeba pomnażania talentów powinna być dla nas oczywistością, a nie skutkiem namowy, zachęty czy sugestii.
Słyszymy tu dwa czasowniki powierzył i dał. I nie bardzo wiemy, czy powierzył im talenty czy je dał. A może jedno i drugie? Powierzyć to coś komuś polecić, by po czasie odzyskać. To znaczy, że on dalej jest właścicielem majątku. A dać oznacza, że co dane nie podlega już zwrotowi, zmieniło właściciela. Pan jako właściciel powierza talenty, a jednocześnie je daje, żeby pełni zaangażowania nimi zarządzali. I ten pomnożony majątek, stał się ich majątkiem. Uwierzmy, że powierzone nam dobra pomnożone dobrym zarządzaniem staną się naszymi.
Felieton dla TVP3 Katowice – 19.11.2023 – Mt 25,14-30
… teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu – 12.11.2023
Drodzy widzowie.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to przypowieść przede wszystkim o czuwaniu. Jasne na weselu nie ma miejsca na spanie, trzeba się pilnować, by nie zamknięto wejście do sali weselnej.
Gianfranco Ravasi zwraca uwagę, że sen wskazuje na duchową ociężałość, chłód, bezczynność; człowiek wyłącza się z kręgu relacji ludzkich i przypomina zwłoki. Natomiast stan czuwania wskazuje na gotowość, napięcie, czynną miłość i rozumienie sytuacji.
Życie chrześcijanina często porównuje się do zbudzenia ze snu, zwrócenia uwagi ku zbawieniu, gotowość na przyjście Jezusa. Św. Paweł w Liście do Rzymian bardzo mocno akcentuje konieczność przebudzenia ze snu: A zwłaszcza rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła.
Wezwanie do przebudzenia łączy z koniecznością uczynków miłości wobec bliźnich: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Tylko przebudzeni będziemy gotowi świadczyć dobro bliźnim. Zaspani nawet bliźnich nie zauważymy.
Carl Gustav Jung zwraca uwagę, że ten, kto patrzy na zewnątrz, śni, zaś ten, kto spogląda do wewnątrz, budzi się. Coś w tym jest. Kto patrzy jedynie na zewnątrz, żyje w świecie usypiających marzeń, planów pomijając nawet lekceważąc, co właściwe i ważne. Obudzenie się nie gwarantuje jednak automatycznego wejrzenia w siebie, w duszę. Jak podpowiada Anselm Grun: Do wewnątrz patrzą ludzie, którzy zwracają uwagę na ciche impulsy, jakie pobrzmiewają w ich sercach, a kiedy tylko się uciszą, w milczeniu słuchają tego, co chce im powiedzieć ich serce.
No właśnie, takiego właśnie wewnętrznego uciszenia bardzo nam dziś potrzeba, bo inaczej te ciche impulsy nie mają w nas żadnych szans.
Wielu z nas prowadzi dzisiaj bardzo intensywne i zabiegane życie. Terminy, zadania, zobowiązania do wykonania i ten nieustanny brak czasu, który czujemy już coraz dotkliwiej powoduje, że brakuje nam czasu na jakąś refleksję, zadumę nad sobą, chwilę ciszy, spojrzenie w siebie. Zajmujemy się tysiącem rzeczy, ale nie umiemy skupić się na swoim wnętrzu.
I pośród tylu zajęć, ciągłej ruchliwości tkwimy w duchowym uśpieniu. Brak nam harmonii, równowagi, rozumienia, co ważne, bardzo ważne i najważniejsze. Jesteśmy coraz częściej nieobecni duchem i zapatrzeni w zewnętrzność zaniedbujemy wnętrze. Tymczasem tylko ten, kto nie śpi i jest przebudzony może kształtować swoje życie.
Felieton dla TVP3 Katowice – 12.11.2023 – Mt 25,1-13
Wyobraźmy sobie nauczającego Jezusa i siebie – 05.11.2023
Szanowni Państwo.
Wyobraźmy sobie nauczającego Jezusa i siebie, i swoje miejsce w tłumie słuchających Go ludzi.
No i słyszymy, jak Jezus precyzyjnie, punkt po punkcie demaskuje fałszywą religijność faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Posłuchajmy, co im zarzucał, a może też nam i mnie to samo zarzuca?
Najpierw niekonsekwencję, hipokryzję, oddzielanie sfery zewnętrznej od wewnętrznej, separację serca od moralności i prawa. Mocne to zarzuty.
Zatrzymajmy się tylko na tej hipokryzji. Jak mówi definicja, z greckiego to udawanie ale też fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie, sposób myślenia, działania niespójny z moralnymi zasadami. To udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zwykle po to, by wprowadzić kogoś w błąd co do rzeczywistych intencji by czerpać z tego korzyści dla siebie.
To greckie hypokrisia wiąże się ze starożytnym teatrem. Hipokrytą nazywano aktora, który odgrywał jakąś rolę na scenie. Kostium, maski miały wytworzyć poczucie uczestniczenia w czymś rzeczywistym, dając tego mocne złudzenie, stąd pochodzi nasza obłuda. Liczy się w niej dobre odgrywanie roli, a więc wywoływanie złudzenia.
Myślę, że właśnie to budowanie nierealności tak krytykował Jezus. Udawać można wszystko. Udaje się sprawiedliwość, miłosierdzie, hojność, dobroć, sumienność, pobożność. Wszystko co jest wartością, budzi podziw i szacunek, można sprowadzić do przedstawienia.
Jeśli hipokryci są aktorami to potrzebują sceny. Może dlatego Jezus tak mocno atakuje ostentacyjne, pokazowe praktykowanie jałmużny, modlitwy i postu
Ten mocny Jezusowy atak na hipokryzję jest też sprzeciwem wobec wewnętrznego rozmycia. Hipokryta nie potrafi zbudować prawdziwych relacji z innymi. Z fałszywego ja nie da się zbudować wartościowego i trwałego my. Dlatego, jeśli się nie nawróci nie zasmakuje przyjaźni z Bogiem. I stąd chyba ten gniew Jezusa na hipokryzję, ale chce też pomóc w przemianie i budowaniu relacji z Bogiem. Tym bardziej, że hipokryta myśli, że może zaczarować nawet Boga, manipulować Nim, uważając, że jest jednym z wielu widzów jego spektaklu. A Pan Jezus nie pozostawia złudzeń: strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów.
To porównanie do kwasu jest niesamowite. Udawanie jest zaraźliwe i jak kwas dostaje się w najgłębsze pokłady człowieka i społeczności. A jak napisał Newman, nie sposób długo oszukiwać innych, by nie zacząć w pewnym momencie oszukiwać samego siebie.
A O. Mateusz Przanowski, dominikanin, dodaje, że coraz bardziej niepokojące jest powolne zanikanie w naszej kulturze innego znaczenia hipokryzji, jako samozakłamania i samozaślepienia. Może więc hipokryzja nie jest mi wcale tak daleka?
Felieton dla TVP3 Katowice – 05.11.2023 – Mt 23,1-12